niedziela, 7 lutego 2016

Rozdział 1

          Dziś jest jeden z najlepszych dni w roku nie licząc urodzin i świąt. Koniec roku szkolnego to to o czym marzy chyba każdy z nas, łącznie ze mną. Skończył się kolejny etap w moim życiu zwany 3 klasą technikum z czego oczywiście bardzo się cieszę, bo został mi już tylko 1 rok nauki. Idę z przyjaciółką trochę wypić z tej okazji jednak nie jakaś gruba impreza tylko spędzamy czas we dwoje, to prawie jak randka. Spodziewamy się małych zmian w składzie klasy na ostatni rok ale to tylko takie podśmiewanie się choć nie powiem fajnie by było poznać kogoś nowego. Dochodzimy do mojego domu, a w progu wita nas moja mama, która jak zwykle coś sprząta. Bella wita moją rodzicielkę krótkim "Dzień dobry" po czym razem ze mną znika w moim pokoju. Przebieram się w krótkie jeansowe spodenki i pierwszy lepszy przewiewny t-shirt po czym zgarniam wszystko co potrzebne do mojej czarnej torebki i jestem ostatecznie gotowa do ponownego wyjścia.

-Wiesz Roxy sądziłam, że ubierzesz się bardziej odpowiednio.-Odezwała się moja przyjaciółka zakładając ręce pod biustem.

-Oj przestań i tak będziemy przecież same, no nie?-Na mojej twarzy wymalował się grymas, nie wiem o co jej chodzi. Co jest złego w trochę większym t-shircie?

-No tak, przez jakiś czas oczywiście, myślałam może, że potem pójdziemy do Dylana.-Dziewczyna spuściła wzrok i podrapała się po ramieniu. Do Dylana?!

-Ty chyba oszalałaś, dobrze wiesz, że nie lubię tego dupka.-Oznajmiłam, a moja mina zrobiła się jeszcze gorsza niż przed chwilą.

-Wiem Roxy, ale zrób wyjątek, nie musimy przecież siedzieć tam długo. Proszę?-Jej oczy zrobiły się niczym ślepia szczeniaczka po czym wiedziałam, że ona mi tego nie daruje. Tylko dlaczego to zawsze ja wychodzę w takich sytuacjach najgorzej? Dylan to największy palant jakiego widział świat i sądzę, że jak go ujrzę pewnie zagotuje się niczym woda w czajniku...ehh. Nie zrobił mi nic oprócz tego, że klei się do mojej przyjaciółki niczym mucha do gówna no i... jest dupkiem.

-No okej. Ale jak mnie wkurzy to wracam do domu.-Bella nie odpowiedziała na moje słowa tylko szepnęła sobie pod nosem zwycięskie "yess" i wyszłyśmy na zewnątrz. Powędrowałyśmy do mojego białego BMW po czym po zapięciu pasów i odpalenia samochodu wyjechałam spod swojego domu kierując się prosto do mieszkania Belli.

Dziewczyna po przejrzeniu połowy swojej szafy wybrała parę kompletów ubrań, które teraz zaczyna przymierzać. Zaprezentowała się w obcisłej, czarnej sukience oraz białych szpilkach. Wyglądała bardzo ładnie zresztą jej z wszystkim do twarzy, ale idzie na imprezę, a nie na spotkanie o pracę. Następnym strojem była szara, przewiewna spódnica, która kołysała się za każdym razem gdy dziewczyna chodziła i obcisła czarna bluzka bez rękawów.

-Wiesz Bella wyglądasz w tym super!-Mój uśmiech rozciągał się od ucha do ucha ponieważ komplet pasował jej idealnie i akurat odpowiadał dzisiejszej, słonecznej pogodzie.

-Szczerze też mi się to podoba.-Przyjaciółka odwzajemniła mój gest tyle, że jej uśmiech przepełniała większa radość niż ta która gości na mojej twarzy aż do teraz.-Dobra to w drogę.-Bela klasnęła w dłonie łapiąc za klamkę drzwi po czym jeszcze na moment odwróciła się w moja stronę.-A ty na pewno chcesz zostać w tych ciuchach? Wiesz, że mogę ci coś pożyczyć.

-Nie dzięki, wolę nie wyróżniać się tam z tłumu bo jeszcze będę miała jakiegoś pijanego zgreda na karku.-Zachichotałam po czym wyprzedzając przyjaciółkę wyszłam pierwsza z jej pokoju. Zrezygnowałam z picia tutaj bo niestety ja prowadzę, a u Dylana alkoholu będzie pewnie więcej niż mi się wydaje.

Kilka domów prędzej niż ten w którym mieszka "Pan Wkurwiający" słychać stłumioną muzykę. U celu jest ona oczywiście głośniejsza przez co lekko się wiercę na tyłku w samochodzie. Przyznam, że ogarnął mnie nie mały stres tylko nie mam pojęcia czemu. Zrzędzę ile się da jednak nie daje to żadnych efektów i staje na tym, że i tak wychodzę z pojazdu. Przeciskamy się z Bellą przez tłumy ludzi w domu Dylana aż do momentu, gdy jego denerwujący uśmieszek mignął mi przed oczami, a moja przyjaciółka pobiegła w tamto miejsce jak oszalała.

-Witam moją księżniczkę.-Blondyn zostawił mokry pocałunek na ustach mojej towarzyszki po czym zwrócił się w moją stronę.-I ciebie Roxy, rozgośćcie się.-Posłał mi ten sam uśmiech, który już dziś widziałam i zaprowadził nas w stronę kuchni. Ciśnienie zaczęło mi skakać i już wiedziałam, że długo nie wytrzymam w jego kręgu więc czym prędzej sięgnęłam po pierwszą lepszą czystą szklankę i napełniłam ją alkoholem. Wypiłam całą zawartość kubka jednym łykiem i ruszyłam w głąb domu zostawiając bez słowa moje dotychczasowe grono. Zapach potu jest wyczuwalny w dosłownie każdym zakamarku co przyprawia mnie o mdłości. Postanawiam znaleźć jakiś wolny pokój ,ale że to nie możliwe wychodzę na o dziwo pusty balkon i odpalam jednego z moich papierosów. Zaciągam się najmocniej jak potrafię, gdy słyszę skrzypienie drzwi balkonowych za mną. Ignoruję fakt iż nie jestem już tu sama i skupiam się całkowicie na moim niedopałku. Osobnik płci męskiej tak jak ja wyciąga papierosa i opiera się dłonią o balustradę. Posłałam wzrok na jego osobę w tym samym momencie co on. Patrzeliśmy się na siebie przez kilka chwil co nie powiem było dość dziwne, ale nie miałam pojęcia jak się zachować. Chłopak po dłuższym czasie naszej wojny na spojrzenia uśmiechnął się ukazując szereg białych zębów i dwa dołeczki w policzkach.

-A tobie co?-Odezwałam się pierwsza ponieważ robiło to już się dziwaczne. Jednak jedyną odpowiedzią z jego strony był delikatny chichot. Atmosfera między nami była na prawdę niezręczna. Postanowiłam dopalić mojego papierosa po czym wyrzucając go gdzieś na trawnik zostawiłam tego niemowę samego. Nie powinnam chyba zostawać z obcymi sam na sam.



No to pierwszy rozdział za nami, proszę piszcie co o nim sądzicie i ogólnie o całej fabule :) Jeśli są jakieś błędy to przepraszam, mogłam coś przeoczyć. Do następnego i czekam na odzew od was xx.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz